I znów wracam do szkoły. Myślałem że po ukończeniu studiów nie będę więcej chodził do jakiejkolwiek szkoły. A tutaj.... ech... znów do szkoły na naukę języka angielskiego. Moja grupa jest w porządku, dużo polaków więc i w naszym ojczystym języku można porozmawiać od czasu do czasu. Muszę pójść na parę płatnych zajęć i zobaczyć czy ten kurs jest warty tych pieniędzy.
Jeżeli nie jest wart to zacznę się samemu uczyć.
Mój przepis na samo-naukę:
-
Słuchanie – słuchanie można wyćwiczyć poprzez oglądanie telewizji (filmów, serialów), słuchanie radia, oglądanie filmów na komputerze a w przypadku jak nie wiemy o co chodzi można wspomagać się napisami.
-
Gramatyka – kupić bardzo dobrą książkę (z CD lub DVD), robić – wypełniać mnóstwo ćwiczeń, poprawnie i uważnie słuchając z mediów, czytanie angielskich książek również pomaga.
-
Pisanie – czytanie książek, próbowanie pisać jakieś małe wypracowania, listy...
-
Słownictwo – od 3 do 5 słówek dziennie pisać i starać się zapamiętać, powtarzać je regularnie. Jeżeli jakieś słówko stwarza nam problemy to “szlifować” je do oporu. Najlepiej uczyć się słówek nam potrzebnych do życia codziennego np. w domu, w sklepie w pracy....
-
Mówienie – NAJGORSZE! - rozmowa z znajomymi anglikami. Ważne jest by mówili powoli, wyraźnie. Żaden slang!
-
Samozaparcie – NAJGORSZE Z NAJGORSZYCH! Żadna wiedza nam nie przybędzie jeżeli nie będziemy powtarzać regularnie lub będziemy odkładać dzisiejszą nauke na potem.
Pozdrawiam wszystkich samouków języka angielskiego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz