Ostatnio przeczytałem artykuł na www.onet.eu na temat Polki która utraciła dziecko na wskutek przepracowania.
U siebie w pracy zauważyłem że w różnych departamentach różnie się traktuje polaków. W jednych czujesz się jak w raju w drugich jak w piekle. W raju jest wszystko piękne, lekka praca, anglicy traktują ciebie jak normalnego pracownika, ciastka, kawa, herbata z mlekiem, długie przerwy, kiedy chcesz robisz sobie przerwę, wyjście do ubikacji kiedy chcesz.
W piekle natomiast ciężka praca (dziewczyny polskie także pracują, mają lżejsze zadania lub pracują po dwie jeżeli jest tyle osób), wyjście do ubikacji za potwierdzeniem operatora. Niektórzy wogóle boją się - wstydzą sam nie wiem poprosić operatora o krótką przerwę na potrzeby fizjologiczne. Ja nie miałem żadnych problemów z tą przerwą bo wiem, że jak odmówi to lecę do superwizora lub nawet meneger'a i skarżę sie na operatora (do tego nie doszło bo nie było potrzeby). Owszem czasami ale to bardzo rzadko trafi się na miłego i wyrozumiałego operatora ale to jest rzadkość! Tym bardziej młodzi anglicy. Młodzi są najgorsi. Nie lubię z nimi pracować. Przerwy w piekle krótkie. Do tego trzeba umyć ręce bo z brudnymi lepiej nie jeść jeszcze się człowiek nabawi jakiejś choroby. Do tego przerwa jest co do minuty! Minuta spóźnienia i może być jakaś niemiła rozmowa lub maszyna będzie już działać. Czasami widzę jak polacy dają z siebie wszystko, pracują naprawdę szybko. Ale takim tempem długo się nie popracuje a tymczasem anglicy bardziej podkręcają szybkość maszyny bo widzą że polak daje radę. Kiedyś menedżerowie kazali zrobić zamianę miejsc i ja wszedłem na stanowisko operatora a operator na moje stanowisko. Po 10 minutach anglik był już wściekły. Nie wyrabiał się z tą prędkością co mi ustawił. Ja miałem ubaw ale nie okazywałem tego. Popracował 60 minut i miał dosyć. Zamiana z powrotem bo jak nie to anglik rezygnuje z pracy. Anglicy z "piekła" nie lubią polaków, są nieuprzejmi. Nie raz widziałem jak z winy anglika zwolnili polaka.
Kiedyś widziałem taką sytuację. Nadgodziny w piekle, sobota. Anglicy z biura przyszli i zastąpili operatorów. To była parodia! Uśmiałem się z nich. Myśleli, że na maszynie jest tylko start i stop przycisk i to wszystko. Jakie było ich zdziwienie jak spojrzeli na panel maszyny. ooo a najlepsze było po 10 minutach od rozpoczęcia pracy. Maszyna zatrzymała się i wyświetliła po angielsku błąd. Oni nie wiedzieli co zrobić no i była przerwa godzinna bo okazało się, że tylko jedna osoba jest w fabryce która - operator. W ten dzień zrobiliśmy 1/100 może 1/200 tego co robimy codziennie. Przednia zabawa.
Jedna maszyna pracowała cały czas. Stała na nim moja koleżanka, anglik i angielka.
Praca ciężka. Polka wykonywała najcięższą pracę. Anglik stał obok i wykonywał bardzo lekką pracę - "pomagał jej". Na koniec pracy polka wyglądała na bardzo wyczerpaną i ku mojemu zdziwieniu ten anglik także. Tego dnia myślałem, że ta polka wyzionie ducha.
Przykładów jest takich dużo nie tylko u mnie w pracy.
Teraz pracuję w "raju" co wcale nie oznacza, że nie wrócę do "piekła".
sobota, 26 maja 2007
Niewolnicza praca....
Autor: Jacek Listek o 13:24
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz